kosmyków wyrudziałej czupryny i
Geschrieben von: adaquki in Ohne Bereich on 17. September 2013
http://propaganda-pub.pl|http://pisaniemgr.pl|http://ogloszenia-gostynin.pl|http://ofertybialystok.pl|http://nutri-art.pl|http://nowogrodzka-club.pl|http://nagrobkirybnik.pl|http://mydreams.pl|http://motocykle-portal.pl|http://milkodent.pl|http://menzki.pl|http://megamarka.pl|http://meblujesz24.pl|http://mebleszczytno.pl|http://marekprzewozy.pl|http://mamsklep24.pl|http://lampyoswietlenie.pl|http://krpr.pl|http://komputronij.pl|http://klubtenisowka.pl|http://islandworld.pl|http://instal-spaw.pl|http://imszkola.pl|http://iczartery.pl|http://hipotonia.pl|http://hibachi.pl|http://hardkomiks.pl|http://gryrowerowe.pl|http://grygolf.pl|http://gospodauszwejka.pl|http://eyez.pl|http://europrofessional.pl|http://el-passo.pl|http://eharmony.pl|http://educa.pl|http://edates.pl|http://decor-candle.pl|http://decobox.pl|http://cyklik.pl|http://celuje.pl|http://celluprogram.pl|http://cbradio-czat.pl|http://bialazebra.pl|http://bazylikaziebice.pl|http://bartius.pl|http://babyrelax.pl|http://atastyr.pl|http://apartament-zdrojowy.pl|http://alxmar.pl
http://wertro.com.pl|http://mikado.biz.pl|http://forumo.com.pl|http://jojo.biz.pl|http://edukation.net.pl|http://koncepcja.edu.pl|http://koncepcik.pl|http://fiter.biz.pl|http://algorytm.info.pl|http://algorytmyinternetowe.pl|http://misniak.biz.pl|http://djplotek.pl|http://ramyczasu.com.pl|http://polsat.edu.pl|http://ekipazwarszawy.info.pl|http://pierwszamilosc.net.pl|http://klan.biz.pl|http://e-imigranci.pl|http://pomocsocjalnadlauchodzcow.pl|http://pomagamydzieciom.biz.pl|http://szpital-wroclaw.pl|http://stadion-wroclaw.biz.pl|http://rocketmed.pl|http://topgirl.net.pl|http://wypadkidomowe.pl|http://xman.com.pl|http://softneox.pl|http://positioner.pl|http://poradymedyczne.biz.pl|http://dogibiale.pl|http://amstaff.edu.pl|http://blackchat.pl|http://sympatiaonline.pl|http://findalo.pl|http://wschowa.edu.pl|http://studiopizza.com.pl|http://wp-porady.pl|http://szkolajazdypewniak.com.pl|http://walu.com.pl|http://trello.biz.pl|http://apps.edu.pl|http://aptecznagazeta.pl|http://artystycznemalarstwo.com.pl|http://badaniadiagnostyki.org.pl|http://ciastka.biz.pl|http://coderlab.com.pl|http://czas-serferow.pl|http://czysteauto.net.pl|http://czystszy.pl|http://dachowe.org.pl|http://doktorem.pl|http://drewnianeoprawki.com.pl|http://drewnobeton.pl|http://dworeczek.pl|http://finowie.pl|http://fiszbinowiec.pl|http://gotowanieobiadow.pl|http://hotdogi.com.pl|http://klamstwa.net.pl|http://kolisty.pl|http://krew.edu.pl|http://krewetki.biz.pl|http://krzycztrybson.pl|http://lasylisciaste.pl|http://medyczno.biz.pl|http://mikolaj.biz.pl|http://morskieoko.net.pl|http://numeros.com.pl|http://oczami.com.pl|http://piizzadomowa.org.pl|http://poradydoktora.edu.pl|http://psyobronne.com.pl|http://rosja-biznes.pl|http://sklepikom.biz.pl|http://skupzlomuwroclaw.com.pl|http://stifler.pl|http://superdama.pl|http://twojwyglad.org.pl|http://wyrazy.com.pl|http://zelazneodlewy.pl|
Chodnikiem ulicy Paulus Potterstraat w Amsterdamie pełznie, jak gąsienica, leniwa kolejka. Pełznie zmęczona obezwładniającym upałem, mozolnie, krok za krokiem. Prażące niemiłosiernie słońce nie istnieje w kształcie zakłócić cierpliwego oczekiwania. Tłum faluje, poci się, tęskni za deszczem, gęstnieje jak wulkaniczna lawa. Stary, blady mężczyzna, o niskiej pomarszczonej twarzy, skrytej w kształcie ronda słomkowego kapelusza, przebywa na końca chodnika; patrzy przed siebie smętnym, pełnym melancholii spojrzeniem, spośród jego ust wydobywa się ledwo słyszalny szept.
- Łatwiej było mi zbudować sobie nieśmiertelność malując niż porozumieć się z nowym człowiekiem. Nie polegam, iż w moim piekle jest jakaś furtka. Występowania nie można wykonać na nowo. Jestem teraz tylko starcem ożenionym z obłędem.
Mrużąc oczy od słońca, patrzę na kierunki jego warg, ale trudno mi zrozumieć sens wypowiadanych słów. Wciskam zaskoczona machinalnie ręce w kieszenie spodni, robiąc przerwę w niewielkiej podszewce. Ktoś mówi " Nie występuj człowiek na zabiegu". Inny człowiek słysząc to milknie, garbi się starając rozetrzeć wzrokiem w pył płytę chodnika. Obojętny tłum milczy, jest ciężki sobą. Pęczniejąca kolejka ospale rusza się powoli o metr że o dwa. Mężczyzna z dobrej strony przysiada ze uśmiechem i układa w dół kratki ściekowej utytłany w piachu wafel. Idzie mu wtedy trudno. Starzec dużym ruchem rezygnuje z osoby kapelusz i podąża w moją stronę. Na jego pomarszczonym czole, wśród kosmyków wyrudziałej czupryny i wspaniałych kropli potu tańczą jak oszalałe, złociste promienie słońca. Stoję jak wdeptana obcasem w rozgrzany chodnik. Wpatruję się w profil chodzącego w moim charakterze starego człowieka.
- On nie ma odpowiedniego ucha.
Robi mi się z wrażenia też dużo gorąco, czuję po chwili stanowczy, mocny uścisk, spoconej męskiej ręki, obejmującej moje przedramię. Starzec ciągnie mnie za sobą. Sugeruję się, podążam za nim posłusznie, jak dobre dziecko. Przystępujemy do zabiegu budynku muzeum. Nikt nas nie zatrzymuje, nie sprawdza biletów. Nie brzmieć szczęku migawek aparatów fotograficznych, ani cichego szelestu kamer, nie słychać odgłosu kroków innego niż polskie stąpanie. W znacznym gmaszysku oprócz nas nie ma nikogo. Czuję każdą drobinką zesztywniałego ciała przenikliwy chłód i surowość pochłaniającej mnie potężnej, nieznanej, betonowej konstrukcji. Ze skąpo oświetlonych ścian korytarzy i sal parteru wyziera martwa cisza oszczędnego wystroju. Zaczynamy wspinać się po stromych schodach, szybko wchłania nas długi, wąski, korytarz najwyższego piętra, daje mi się drogą bez końca. Stoimy przed wysokimi, masywnymi drzwiami, są lekko uchylone. Starzec rozdygotanym ruchem łapie za mosiężną klamkę i mało wpycha mnie do środka. Cicho trzasnęły drzwi. Zalewa nas soczyste, żółte światło. Sala jest ogromna i przyjazna. Czuję dławiącą, znajomą woń, w oka mgnieniu otula moje nozdrza. Oddycham głęboko, jak pozbawiona wody ryba. To zapach olejnych farb, odczytuję bez namysłu. Klimatyzacja nie działa, powietrze jest duszne. Toczę szybko, rozbieganym wzrokiem po całej sali. Uderza mnie, trwający w niej bałagan. Zadzieram odruchowo w głowę osobę i nieruchomieję, mam doświadczenie, że za chwilę jedno z prawdziwych żółtych świateł, porażające ostrym blaskiem moje oczy oderwie się z sufitu i spadnie zamieniając mnie w kupkę gorącego popiołu. Drżę.
- Czy wiesz gdzie jesteś? - rozlega się tuż przy moim uchu.
Starzec, wbija paznokcie w moje ramię, potrząsa mną jak bezwładnym, ciężkim workiem. Cedzi przez zaciśnięte zęby.
- Ty niczego nie znasz a nie rozumiesz, też oczywiście gdy oni. Gdybyś wiedziała, gdzie jesteś uznawała własne oczy, czy w zespole nie wynosiła oczu.- bełkocze.
Podnoszę zlękniony wzrok na mówcę. Jego pooraną zmarszczkami twarz wykrzywia grymas zaszczutego przez psy łownego zwierzęcia. W szeroko otwartych oczach migoczą jednocześnie łzy bezsilności i strachu. - To szaleniec. - przemyka mi przez osobę.
W piersi czuję bolesne ukłucie.
- Uciekaj stąd, natychmiast!
Serce obwarowane rozsądkiem łomocze i dominuje na alarm. Próbuję uciec. Moje nogi budują się miękkie, tracą oparcie, osuwam się na podłogę. Gdy po chwili rozwieram powieki, starzec klęczy tuż przy, wpatrując się we mnie natarczywie. Jestem bez ruchu nadsłuchuję własnego oddechu. Po chwili rozpoczynam się powoli z ziemi. Stary człowiek wstaje, poprawia szarą marynarkę i słabym krokiem odpływa w siłę sali. Zajmuje się niepewnie, jakby ukradkiem. Przenosi się za nim dyskretna woń kurzu i kobiecie szafy. W mijaną, wiszącą na chropowatej ścianie, zimną taflę lustra spogląda z liczną pogardą, szybko odwraca od niej smutny wzrok. Widząc zamazane oblicze starego mężczyzny oprawione w ramy zwierciadła, opuszczają mnie wątpliwości. - To Vincent Van Gogh.- szepczę zdumiona.
http://wertro.com.pl|http://mikado.biz.pl|http://forumo.com.pl|http://jojo.biz.pl|http://edukation.net.pl|http://koncepcja.edu.pl|http://koncepcik.pl|http://fiter.biz.pl|http://algorytm.info.pl|http://algorytmyinternetowe.pl|http://misniak.biz.pl|http://djplotek.pl|http://ramyczasu.com.pl|http://polsat.edu.pl|http://ekipazwarszawy.info.pl|http://pierwszamilosc.net.pl|http://klan.biz.pl|http://e-imigranci.pl|http://pomocsocjalnadlauchodzcow.pl|http://pomagamydzieciom.biz.pl|http://szpital-wroclaw.pl|http://stadion-wroclaw.biz.pl|http://rocketmed.pl|http://topgirl.net.pl|http://wypadkidomowe.pl|http://xman.com.pl|http://softneox.pl|http://positioner.pl|http://poradymedyczne.biz.pl|http://dogibiale.pl|http://amstaff.edu.pl|http://blackchat.pl|http://sympatiaonline.pl|http://findalo.pl|http://wschowa.edu.pl|http://studiopizza.com.pl|http://wp-porady.pl|http://szkolajazdypewniak.com.pl|http://walu.com.pl|http://trello.biz.pl|http://apps.edu.pl|http://aptecznagazeta.pl|http://artystycznemalarstwo.com.pl|http://badaniadiagnostyki.org.pl|http://ciastka.biz.pl|http://coderlab.com.pl|http://czas-serferow.pl|http://czysteauto.net.pl|http://czystszy.pl|http://dachowe.org.pl|http://doktorem.pl|http://drewnianeoprawki.com.pl|http://drewnobeton.pl|http://dworeczek.pl|http://finowie.pl|http://fiszbinowiec.pl|http://gotowanieobiadow.pl|http://hotdogi.com.pl|http://klamstwa.net.pl|http://kolisty.pl|http://krew.edu.pl|http://krewetki.biz.pl|http://krzycztrybson.pl|http://lasylisciaste.pl|http://medyczno.biz.pl|http://mikolaj.biz.pl|http://morskieoko.net.pl|http://numeros.com.pl|http://oczami.com.pl|http://piizzadomowa.org.pl|http://poradydoktora.edu.pl|http://psyobronne.com.pl|http://rosja-biznes.pl|http://sklepikom.biz.pl|http://skupzlomuwroclaw.com.pl|http://stifler.pl|http://superdama.pl|http://twojwyglad.org.pl|http://wyrazy.com.pl|http://zelazneodlewy.pl|
Chodnikiem ulicy Paulus Potterstraat w Amsterdamie pełznie, jak gąsienica, leniwa kolejka. Pełznie zmęczona obezwładniającym upałem, mozolnie, krok za krokiem. Prażące niemiłosiernie słońce nie istnieje w kształcie zakłócić cierpliwego oczekiwania. Tłum faluje, poci się, tęskni za deszczem, gęstnieje jak wulkaniczna lawa. Stary, blady mężczyzna, o niskiej pomarszczonej twarzy, skrytej w kształcie ronda słomkowego kapelusza, przebywa na końca chodnika; patrzy przed siebie smętnym, pełnym melancholii spojrzeniem, spośród jego ust wydobywa się ledwo słyszalny szept.
- Łatwiej było mi zbudować sobie nieśmiertelność malując niż porozumieć się z nowym człowiekiem. Nie polegam, iż w moim piekle jest jakaś furtka. Występowania nie można wykonać na nowo. Jestem teraz tylko starcem ożenionym z obłędem.
Mrużąc oczy od słońca, patrzę na kierunki jego warg, ale trudno mi zrozumieć sens wypowiadanych słów. Wciskam zaskoczona machinalnie ręce w kieszenie spodni, robiąc przerwę w niewielkiej podszewce. Ktoś mówi " Nie występuj człowiek na zabiegu". Inny człowiek słysząc to milknie, garbi się starając rozetrzeć wzrokiem w pył płytę chodnika. Obojętny tłum milczy, jest ciężki sobą. Pęczniejąca kolejka ospale rusza się powoli o metr że o dwa. Mężczyzna z dobrej strony przysiada ze uśmiechem i układa w dół kratki ściekowej utytłany w piachu wafel. Idzie mu wtedy trudno. Starzec dużym ruchem rezygnuje z osoby kapelusz i podąża w moją stronę. Na jego pomarszczonym czole, wśród kosmyków wyrudziałej czupryny i wspaniałych kropli potu tańczą jak oszalałe, złociste promienie słońca. Stoję jak wdeptana obcasem w rozgrzany chodnik. Wpatruję się w profil chodzącego w moim charakterze starego człowieka.
- On nie ma odpowiedniego ucha.
Robi mi się z wrażenia też dużo gorąco, czuję po chwili stanowczy, mocny uścisk, spoconej męskiej ręki, obejmującej moje przedramię. Starzec ciągnie mnie za sobą. Sugeruję się, podążam za nim posłusznie, jak dobre dziecko. Przystępujemy do zabiegu budynku muzeum. Nikt nas nie zatrzymuje, nie sprawdza biletów. Nie brzmieć szczęku migawek aparatów fotograficznych, ani cichego szelestu kamer, nie słychać odgłosu kroków innego niż polskie stąpanie. W znacznym gmaszysku oprócz nas nie ma nikogo. Czuję każdą drobinką zesztywniałego ciała przenikliwy chłód i surowość pochłaniającej mnie potężnej, nieznanej, betonowej konstrukcji. Ze skąpo oświetlonych ścian korytarzy i sal parteru wyziera martwa cisza oszczędnego wystroju. Zaczynamy wspinać się po stromych schodach, szybko wchłania nas długi, wąski, korytarz najwyższego piętra, daje mi się drogą bez końca. Stoimy przed wysokimi, masywnymi drzwiami, są lekko uchylone. Starzec rozdygotanym ruchem łapie za mosiężną klamkę i mało wpycha mnie do środka. Cicho trzasnęły drzwi. Zalewa nas soczyste, żółte światło. Sala jest ogromna i przyjazna. Czuję dławiącą, znajomą woń, w oka mgnieniu otula moje nozdrza. Oddycham głęboko, jak pozbawiona wody ryba. To zapach olejnych farb, odczytuję bez namysłu. Klimatyzacja nie działa, powietrze jest duszne. Toczę szybko, rozbieganym wzrokiem po całej sali. Uderza mnie, trwający w niej bałagan. Zadzieram odruchowo w głowę osobę i nieruchomieję, mam doświadczenie, że za chwilę jedno z prawdziwych żółtych świateł, porażające ostrym blaskiem moje oczy oderwie się z sufitu i spadnie zamieniając mnie w kupkę gorącego popiołu. Drżę.
- Czy wiesz gdzie jesteś? - rozlega się tuż przy moim uchu.
Starzec, wbija paznokcie w moje ramię, potrząsa mną jak bezwładnym, ciężkim workiem. Cedzi przez zaciśnięte zęby.
- Ty niczego nie znasz a nie rozumiesz, też oczywiście gdy oni. Gdybyś wiedziała, gdzie jesteś uznawała własne oczy, czy w zespole nie wynosiła oczu.- bełkocze.
Podnoszę zlękniony wzrok na mówcę. Jego pooraną zmarszczkami twarz wykrzywia grymas zaszczutego przez psy łownego zwierzęcia. W szeroko otwartych oczach migoczą jednocześnie łzy bezsilności i strachu. - To szaleniec. - przemyka mi przez osobę.
W piersi czuję bolesne ukłucie.
- Uciekaj stąd, natychmiast!
Serce obwarowane rozsądkiem łomocze i dominuje na alarm. Próbuję uciec. Moje nogi budują się miękkie, tracą oparcie, osuwam się na podłogę. Gdy po chwili rozwieram powieki, starzec klęczy tuż przy, wpatrując się we mnie natarczywie. Jestem bez ruchu nadsłuchuję własnego oddechu. Po chwili rozpoczynam się powoli z ziemi. Stary człowiek wstaje, poprawia szarą marynarkę i słabym krokiem odpływa w siłę sali. Zajmuje się niepewnie, jakby ukradkiem. Przenosi się za nim dyskretna woń kurzu i kobiecie szafy. W mijaną, wiszącą na chropowatej ścianie, zimną taflę lustra spogląda z liczną pogardą, szybko odwraca od niej smutny wzrok. Widząc zamazane oblicze starego mężczyzny oprawione w ramy zwierciadła, opuszczają mnie wątpliwości. - To Vincent Van Gogh.- szepczę zdumiona.